niedziela, 23 lutego 2014

Lutowe słońce

Zima była krótka. Trwała około dwóch tygodni, o ile dobrze pamiętam. Mróz niewielki, śniegu jak na lekarstwo… Trudno, co zrobić. Może za rok ?




Tymczasem, skoro temperatury wiosenne, a słońce świeci, nie da się usiedzieć w domu. Powietrze pachnie i człowieka nosi zew natury – trzeba siać! Rozsądek podpowiada, że to jeszcze za wcześnie, ale z prognoz pogody wynika, że takie warunki się utrzymają – nawet do 10 marca. Jestem sceptycznie nastawiona do takich prognoz – patrzę raczej na te, które zapowiadają pogodę na dwa najbliższe dni – zjawiska atmosferyczne są nie aż tak bardzo stabilne, żeby można było z pewnością ocenić, że za dwa tygodnie będzie rzeczywiście 12 stopni i słonecznie. Z drugiej strony – to co widzę za oknem, nie daje mi spokoju. Więc wychodzę!


Zaryzykowałam i posiałam kilka rządków. Rzodkiewki, kopru, pietruszki  i sałaty – na rozsadniku. Ciekawa jestem, co z tego wyniknie – nie ryzykuję wiele – kilkadziesiąt nasion i pół godziny miłego siedzenia na słoneczku. Z kawą! Jeśli zima wróci i zmrozi moje uprawy, to trudno – będzie nauczka, że nie należy się spieszyć. Jeśli nie – rzodkiewka i reszta będą o dobre trzy tygodnie wcześniej na moim talerzu. W zeszłym roku były o sześć tygodni później…
 
Nie wiem, czy na zdjęciach to dobrze widać – glebę na grządce lekko spulchniłam i wyrównałam. Na jesieni wysypałam tam sporo kompostu – rzodkiewka i sałata nie lubią silnego nawożenia, więc nie dawałam teraz nawozu. Zrobiłam rowki o głębokości ok. 1 – 1,5 cm i wsypałam nasiona. Rzodkiewkę warto siać punktowo – nasiona są duże i łatwo się je rozmieszcza w równych odległościach (ok. 3 cm). Można siać gęściej – ale potem trzeba zrobić przerywkę, czyli usunąć co którąś roślinę, żeby te, które pozostały, miały odpowiednią ilość wody i składników pokarmowych oraz przestrzeń na zgrubienie korzenia. Jest to zatem dodatkowa praca, no i marnuje się co któreś nasionko. Zamiast tego można od razu posiać rzadziej – ekonomicznie i bez dodatkowej konieczności przerywania.


Koper posiałam gęściej – na zbiór pęczkowy – wyrywam całe pęczki, więc chcę, żeby było gęsto. Oprócz takiej rzędowej uprawy, koper dobrze jest wysiać na grządki „rzutowo”, czyli po prostu rozrzucić nasiona pomiędzy innymi warzywami. Koper poprawia smak innych warzyw – dobrze to działa na ogórki, marchew, groszek, cebulę i czosnek. 

Zasiewy przykryłam białą cienką agrowłókniną i podlałam. Niestety – nie było zimy i śniegu, ale też nie padało od dłuższego czasu (nie liczę tych kilkunastominutowych przelotnych opadów). Trochę mnie to niepokoi – powinno popadać i to sporo. 
 
 

 
Niestety - dla mnie nawet na początek jedna grządka to za mało – zaplanowałam zatem zasiewy warzyw i kwiatów, które trafią do gruntu w połowie marca lub kwietnia (w zależności od gatunku). W domu  przygotowałam pojemniki, które wypełniłam specjalną ziemią do wysiewu rozsady. Takie mieszanki można kupić w sklepach ogrodniczych i niektórych supermarketach. Mają drobniejszą strukturę od zwykłej ziemi ogrodniczej i mniejszą ilość składników pokarmowych, odpowiednio zbilansowanych dla siewek. Jeśli nie mamy dostępu do takiej ziemi, to trudno – można siać w takiej, jaka jest dostępna – warto ją wcześniej sprawdzić, czy nie ma grubszych frakcji (nierozłożonych gałązek, korzonków, torfu), ewentualnie wymieszać z luźniejszym podłożem (wermikulitem, a nawet piaskiem). Jeśli chodzi o pojemniki, zastosowałam stare opakowania po produktach spożywczych, kawałek multiplatu oraz rolki po papierze toaletowym – świetnie się sprawdzają do siewu bobu i grochu – można je wsadzić do ziemi wraz z rośliną, ulegną rozpadowi w glebie, a przy sadzeniu do gruntu nie uszkadzamy delikatnych korzeni.




Posiałam warzywa: bób, szczypiorek i szczypiorek czosnkowy, paprykę, buraki liściowe, karczochy i jarmuż. A z ozdobnych: łobodę, ośmiał, kleome, kobeę, jednoroczną naparstnicę, wyżlin i szałwię. Pojemniki wstawiłam do kartonów wyłożonych folią – podlewam zawsze w taki sposób, że wylewam wodę na folię, a w pojemnikach są dziurki – podłoże wchłania tym sposobem tyle wody, ile trzeba. 

A teraz… siedzę i patrzę, czy mi rośnie :-)