Za oknem naszej kuchni rośnie drzewo – stary głóg. Bardzo je lubię
przez cały rok, ale czekam na ten moment, kiedy zakwita i cały obsypuje się
różowymi kwiatostanami. Można by wtedy w ogóle nie wychodzić z kuchni, tylko stać
przy oknie i gapić się, popijając kawkę. Głóg upodobały sobie okoliczne ptaki –
wróble i sikory, które gniazdują w pobliżu, jeśli pobliżem można nazwać szpary
pod naszymi parapetami. Od czasu do czasu pojawi się sroka albo gołąb; raz
przyleciał dzięcioł – wydaje mi się, że zabłądził lecąc z jednego parku do
drugiego – co go przywiodło na „mój” głóg – nie wiadomo. Był bardzo piękny, ale
niestety odleciał szybko i nie pojawił się więcej. Zamiast czekać na kolejne
odwiedziny egzotycznego gościa, postanowiłam zająć się moimi domownikami spod
parapetu i zawiesić dla nich posiłki regeneracyjne – wiem, że one przylecą
na pewno.
Wzięłam sznurek i po kawałku włożyłam do szklanych świeczników, zabezpieczając
końcówkę tekturką – chodziło o to, żeby pętelki do zawieszenia nie zatopiły się
w mieszance smalcu z ziarnem. Wymieszałam składniki – ziarno, trochę orzeszków
ziemnych i roztopiony smalec.
Nałożyłam do
szklaneczek i odczekałam aż zastygnie (niezbyt cierpliwie – wyniosłam tackę ze
szklaneczkami na mróz, żeby było szybciej :-).
Wyjęłam
uformowane ścięte stożki i powiesiłam – teraz mogę gapić się
popijając kawkę i obserwując ptasie spotkania w mojej stołówce.
świetna inicjatywa,
OdpowiedzUsuń