Lato przyszło znienacka, a tu tyle zaległości!!! Zachwaszczona jestem po uszy, ale po trochu jakoś się z tego buszu wygrzebuję. Po drodze zrobiłam kilka obserwacji, którymi zamierzam się tu dziś podzielić.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3oN91YM5kCwjkLmzlBc3zn6fGpp7XimMEiBj0fnFQcjf08eZ0FDTbDGyBvgggY8gc29YxhyIigR2duiX3Wem5xCqZH6oYZtXDeGCP1d8vfIFWnyvPqsGuzYPUH6p4lPLaDrF3svWGuuA/s1600/dziauka.jpg)
Po pierwsze - co mi ładnie rośnie :-) Wiosną posiałam groszek w tutkach od papieru toaletowego, dzięki temu był wcześnie posadzony do gruntu i dość wcześnie zakwitł. Pierwszy raz posiałam groszek o bordowych (czy też fioletowych) strąkach, odmiany 'Blauwschoker'. Ma ładne, duże, różowe kwiatki i jest bardzo plenny. Strąki jak z obrazka - pięknie wyglądają na krzaku, fioletowe, z aksamitnym nalotem. Niestety, najważniejsza cecha tego groszku - smak - bardzo mnie rozczarował. Po pierwsze - miał to być groszek bez wyściółki pergaminowej, a nie był. Miał wyściółkę jak inne groszki, te nie - cukrowe. Po drugie - ziarenka, kiedy jeszcze były bardzo małe, można powiedzieć, że były nie najgorsze. Ale jak trochę podrosły... nie wiem, czy to ze względu na szybko wzrastającą zawartość skrobi w nasionach, czy inne czynniki - był niedobry, trochę gorzkawy, nie smakował mi i należy do wielkich tegorocznych zawodów. Widać nie wszystkie warzywa pięknie wyglądające, są również smaczne. W dodatku przy obieraniu strasznie farbował ręce :-) W przyszłym roku już go nie posieję, za to pozostanę przy 'Iłówieckim', który sprawował się bez zarzutu i był pyszny, bez wyściółki, ale niestety było go za mało - zjadłam cały prosto z krzaków :-)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvIAeMmpznINty126QSt4lg8jAM8ZT7_wFv0kBhWaGkrLVlBIvnsKUFgtzae_0eXD-mA1Oq-YdHGpIvzCojE9maJGoyJZLdqWD5zX3b-liKg_L8qQJk0gZNW7m8CmYvBEFoWoe7MLl2jE/s1600/groszek-kwiatki.jpg)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUG0Z3bsknsgxYX_7Dnb2wGE0MUv-5kMowgwHhsn_sDsiNlzPJlLClGTBdJMW-7wLSRA1EhAMbg04DVhvBC_C-MsT9MXOO7dcVpdzNUY5jCHqvovwNxr0oR_kbVcBjbo3F56LFJ_BPbjs/s1600/groszek-straki.jpg)
Jeśli jestem już przy groszkach, to muszę się koniecznie pochwalić groszkiem pachnącym. Nasiona groszku dostałam w ramach wymiany Klubu Pożądanego Nasionka. Nie miałam pojęcia, co to za groszki - miała być mieszanka, więc posiałam wszystkie i czekałam, co z tego wyniknie. Zaczęły kwitnąć, i... są przepiękne! Większość dwubarwnych - płatki górne bordowe, a dolne - fioletowe. A pomiędzy nimi - rośliny o kwiatach białych. Podejrzewam, że te dwubarwne to odmiana 'Matucana', o bardzo intensywnym zapachu. Na razie ogławiam przekwitłe kwiatostany, ale na pewno zostawię sobie nasiona na przyszły rok. Na wigwamach z gałązek i na mojej gałązkowej pergoli wyglądają zabójczo.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicovuQUl5jHcuS8Lk9Gu8F15wzJl_sZkZhm7c7UoD2PV0GKOPAW57MpwNgkSDTH2u-87CVrHJ7zRA8tu5PXbmn2CdiJQDWYChm5KAZ_fuukarhdiLwqlbkwYhyphenhyphenXmnfS50IdyuovvvYXDM/s1600/groszki.jpg)
W ogóle w tym roku kolory jakby ciemniejsze, z przewagą niebieskiego i fioletu. W zeszłym roku było różowo i biało, a teraz, ponieważ część roślin się nie udała z rozsady jednorocznych (kleome, tytoń ozdobny, kosmos), mam te, które się same wysiały (szałwia powabna, ostróżeczka, czarnuszka), no i kilka dzwonków dwuletnich - też fiolet i biel, chociaż w mieszance nasion były również różowe (tak zakładam...). Wystrzeliła moja wieloletnia ostróżka w pięknym granacie i kozłek lekarski - piękne, wysokie kwiatostany, wyglądają jak białe chmurki i niesamowicie pachną.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrGJInK5DjYdQqNzQWN9OV1meeFHZRzxhq1S-OlwIAGNkoOI5xGfTzULT6-IznLb8CD3Uq5F0pddwtXECEYkdU6bNl35c8eI_cijQybjriS81h3Z6ySJL26QxKlZ92L9Zcv4kGHLaVuUA/s1600/kwiatki.jpg)
Nie chciałabym tak od razu psuć nastroju, po tych peanach na cześć kwiatów, ich kolorów i zapachów, ale dzisiaj i tak zepsułam atmosferę, podlewając wszystko gnojówką z pokrzyw i z ogórecznika. Pokrzywy zebrałam w pobliskich chaszczach, a ogórecznik sam się wysiał. Niestety, nie mógł dłużej u mnie przebywać, bo mam bardzo mało miejsca, a musiałam gdzieś posadzić paprykę. Miałam chyba z dziesięć dużych ogóreczników, tuż przed kwitnieniem. Trochę mi było szkoda go wyrzucać, ale co miałam zrobić - ogórecznika nie używam do jedzenia, a tych kilka kwiatków do sałatki... no cóż, nie można mieć wszystkiego. Pomyślałam sobie, że skoro żywokost się nadaje na gnojówkę, to czemu nie ogórecznik? jak pomyślałam, tak zrobiłam. I muszę powiedzieć, że o ile smród gnojówki z pokrzywy jest naprawdę śmierdzący, to smród gnojówki z ogórecznika... jeśli ktoś nie wierzy, niech sam sprawdzi. Podlałam, co trzeba i uciekłam gdzie pieprz rośnie. Śmierdzi w przybliżeniu jak gnojówka krowia, więc czułam się mniej więcej tak, jak kiedyś na pastwisku w Szwajcarii, gdy dziadek polewał pastwisko zaraz obok, gnojówką właśnie. Do tego miał gumowy kombinezon i wóz asenizacyjny, a nie rękawice i konewkę, ale zgodzę się, że skala była inna. Jedynie atmosfera bardzo zbliżona :-)
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7qBg8wgSAt4ghoruJOw2nKw2JUhx2Up-2Xko93doYvfJj7MhZsUrkjI5ulfCLDMJOvc4tA36-Ys53nYBWBnSE2zjzH86ZbtnKuZQ4Mb69HmcvEJtN_VpgVHQ-txnOop3Yx4o_h78Dca8/s1600/rukola.jpg)
Rukolę zostawiłam - trochę na nasiona, a trochę ze względu na kwiaty - bardzo mi się podobają :-)
A na koniec trochę się poskarżę, wprawdzie od około tygodnia nie pada (też źle - trzeba podlewać), ale wcześniej padało dużo, a dzięki temu mam mniej do jedzenia: sałaty, pietruszki (szczerze mówiąc prawie wcale), ogórków (żadnego), dyni i cukinii (żadnej). Tak! Wszystkie ogórki, dynie i cukinie zostały pożarte! Wśród ślimaków najgorsze są te duże (pomrów wielki i ślinik luzytański oraz ślinik wielki), ale najbardziej podstępne - małe, pojawiające się nagle na przykład w czasie odchwaszczania - siedzą sobie spokojnie w glebie i tylko czekają, aż się zrobi chłodniej, ciemno lub mokro. Wypełzają i pożerają moje warzywa! Ogórki i cukinie pewnie da się jeszcze jakoś nadrobić, ale dynie... pewnie już nie. I tak posiałam nowe, ale zanim urosną... Mam nadzieję, że lato będzie bardzo długie.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSV6Q1IKhKXdT_h26dL7ChdQK8nAJiCGIOE5YkamGxKMNNR_08_FVPMLtVGoAT_6wvkQqvT-Mg9zaFVIyvKJbU1D9dUzhBfFEm5TWC6mZMUsTJ7KXvjaZrhOSilDKDdlPNWcqsHZ6wYFk/s1600/salata.jpg)
Ostatnio była poskrzypka cebulowa, a dziś - warzywnica kapustna. Ładne te zwierzątka, na szczęście nie powodują u mnie dużych szkód (warzywnica nie ma specjalnie co jeść - jakieś wybujałe rukole i jeden jarmuż, cudem odratowany). Niestety cebulę zaatakowało pierwsze pokolenie miniarki porówki i cała cebula jest do wyrzucenia (są w niej już bobówki z drugim pokoleniem). W przyszłym roku: a) nie sadzę cebuli za wcześnie lub b) przykrywam gęstą siatką cebulę i pora. Miniarka do zdjęć nie pozowała.