Minął
kolejny miesiąc, z pogodą wiosenną, a następnie tropikalną – ciągłe opady
deszczu, temperatury w zakresie 12 – 15
stopni Celsjusza, potem okres upałów ponad 30 stopni. Rośliny mimo wszystko jakoś sobie
radzą – przez jakiś czas przynajmniej nie trzeba było ich podlewać.
Między jednym deszczem, a drugim wpadałam na działkę zebrać trochę
rzodkiewek, sałaty i rukoli, zrobić co się da, no i sprawdzić jak się
sprawdzają moje metody organicznej produkcji.
Po
pierwsze – sadząc wiosną bób, sałatę, koper włoski, czosnek i cebulę na jednej
grządce, chciałam uzyskać mieszankę roślin, nad którą przylatują szkodniki,
łapią się za głowę i mówią: co to za bałagan! Niczego nie można znaleźć! I
odlatują, zostawiając moje warzywa w spokoju. Muszę powiedzieć, że nawet się to
sprawdza – nie ma większych problemów ze szkodnikami i chorobami – jedyne, na
co mogę narzekać, to ciągły wyścig – kto pierwszy zje sałatę – ja, czy ślimaki.
Ślimaki czasem wygrywają, bo są tam codziennie, a ja nie… Oprócz warzyw na wymieszanej
grządce rosną nagietki – te ślimaki omijają z daleka, ale sałaty rosnącej tuż
obok – nie. Mam nadzieję, że chociaż niektóre się zniechęcą. Znalazłam też
winowajcę, który zjada korzenie młodym sałatom – siewkom – na szczęście nie
podgryzł wszystkich. Niestety, ma towarzyszy – wyrzucenie jednego turkucia za
ogrodzenie niewiele pomoże. No trudno, dla mnie wystarczy, najwyżej posieję
sobie dodatkowy rządek.
Z
drugiej strony – taki nieład mnie trochę denerwuje. Nie bardzo mogę zaplanować,
że np. po zebraniu sałaty posadzę ogórki, bo sałata rośnie w nieładzie,
pomieszana z bobem i czosnkiem, także jedynym rozwiązaniem jest brnąć w ten
sposób aż do zakończenia sezonu, a w przyszłym roku zaplanować to trochę
inaczej. Niestety długa zima w tym roku spowodowała, że bardzo mi się spieszyło
do sadzenia i siania, i nie zapanowałam nad sobą, stąd ten chaos. Grządki,
które obsadzałam / obsiewałam później, też są wielogatunkowe, ale panuje tam
większy porządek.
Porządek
– bo warzywa rosną (w miarę) w rzędach, ale za to są ściółkowane. Pojechałam na
łąkę, nazbierałam pełne torby ziół i przywiozłam je na grządki z warzywami.
Ściółki organiczne szybko ulegają rozkładowi na powierzchni gleby, więc trzeba
je uzupełniać – ale świetnie spełniają swoją funkcję, no i są darmowe:
Wrotycz
pospolity (Tanacetum vulgare) – ma
specyficzny zapach, korzenno-słodko-miętowy. Odstrasza szkodniki: bielinki,
stonkę ziemniaczaną, pędraki, pchełki, opuchlaka truskawkowa, kwieciaki,
śmietkę cebulankę, wgryzkę szczypiorkę oraz mszyce. Wzbogaca glebę w potas i
przyspiesza tworzenie próchnicy.
Żywokost
lekarski (Symphytum officinale) –
wzbogaca glebę w potas i azot, przyspiesza kompostowanie.
Skrzyp
polny (Equisetum arvense) – ma bardzo
głęboko wnikające w glebę korzenie – dzięki temu pobiera pierwiastki śladowe,
które po rozłożeniu ściółki ze skrzypu, są dostępne dla roślin, które
uprawiamy: związki krzemu, wapno, siarkę, potas, mangan. Ściółka ze skrzypu ma
działanie fitosanitarne: niszczy grzyby chorobotwórcze, znajdujące się w
glebie.
Pokrzywa
zwyczajna (Urtica dioica) – jest
rośliną wskaźnikową dla stanowisk bogatych w azot – zatem sama zawiera duże
ilości tego pierwiastka. Nadaje się na gnojówkę bogatą w azot, którą podlewamy
warzywa, oraz na ściółki. Ściółka z pokrzywy zwiększa odporność roślin na
choroby, poprawia plonowanie roślin motylkowych oraz pomidorów, a także
przyspiesza tworzenie próchnicy w glebie.
Wrotyczem
ściółkowałam nowe zasiewy rzodkiewek, ponieważ pierwsze były znacznie
poszkodowane przez pchełki (małe chrząszcze poruszające się w specyficzny
sposób dzięki skocznym odnóżom) – liście rzodkiewki i rukoli były powycinane w
drobne dziurki. Nowe rzodkiewki mają nieliczne uszkodzenia tego typu. Pokrzywę
rozłożyłam pod kalarepą, która rośnie zdrowo i bujnie, bobem oraz pod
poziomkami – w przyszłym tygodniu będę zbierać pierwsze owoce! Skrzyp
rozłożyłam pod pomidorami – boję się zarazy ziemniaka, zwłaszcza, że pogoda
wcale się nie poprawia. Po następnym wypadzie na łąkę dodam jeszcze pokrzywy.
Do
ściółkowania nadają się ścinki trawy. Różne źródła (polskie) zalecają, żeby
ścinki trochę przesuszyć, zanim się ich użyje do ściółkowania. Inne źródła
(brytyjskie) – że można używać świeżych. Przy poprzednim koszeniu trawnika
zostawiłam ścinki do wyschnięcia na wyłożonym płytami placyku przed altaną, a
następnie zbierałam je z okolicznych grządek grabkami. Wczoraj kosiłam trawę i
ścinki rozkładałam od razu na grządkach wokół roślin. Zobaczymy co z tego
wyniknie.
Oprócz
ściółek ziołowych sposobem na zdezorientowanie przeciwnika – szkodnika jest
sadzenie aromatycznych roślin pomiędzy warzywami. Nagietki, aksamitki, szałwia,
lawenda, czy nasturcje – ładnie wyglądają, przyciągają owady pożyteczne, a
przede wszystkim pomagają w ograniczeniu populacji szkodników warzyw.
Nagietki
wysiały się na działce z zeszłorocznych nasion, które przezimowały w glebie i
teraz są wszędzie. Bardzo mnie to cieszy – tam, gdzie jest ich za dużo,
przerzedzam siewki i przesadzam w inne miejsca – np. wokół rozsady dyni,
ogórka, bobu, sałaty. Za miesiąc – dwa cała działka będzie pomarańczowa, a
płatkami kwiatów nagietka będę posypywać każdą sałatkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz