Wystarczyło poczekać kilka tygodni i niektóre sprawy się
wyjaśniły. Co nieco zakwitło, a wiele roślin urosło gwałtownie. Dynie i cukinie
mają wielkie liście i pierwsze zawiązki owoców. Niektóre kwiaty są kwiatami
męskimi – nie będzie z nich cukinii, ale zrywam kwiaty, wyrzucam z ich wnętrza
mieszkańców – najczęściej chrząszcze słodyszka rzepakowego, nadziewam, obtaczam
w cieście i smażę. Na dynie i cukinie jeszcze poczekam, ale się doczekam :-)
Lada moment za to spodziewam się zbioru ogórków. Zrobiłam coś
w rodzaju rusztowania, z tyczek bambusowych i sznurka – nic skomplikowanego. Pędy
ogórków nie leżą na ziemi, tylko
wspinają się po sznurku i tyczkach. Owoce będą czyste, nawet po deszczu.
Wszystkie dyniowate są bardzo żarłoczne, więc (jeśli akurat
nie padało…), podlewałam je gnojówką z pokrzyw, żeby ładnie rosły i były silne.
Teraz muszę zmienić rodzaj gnojówki i przerzucę się na żywokost. Pokrzywy
zawierają więcej azotu, który wzmacnia rośliny i przyspiesza wzrost, a żywokost
– potasu, który wpływa na owocowanie. W przypadku dyniowatych chodzi wyłącznie
o owoce, a nie o masę liści, chociaż tej i tak nie brakuje. Zauważyłam, że
kilka dni po takim podlewaniu wzrost jest spektakularny, co oczywiście cieszy
ogrodnika i wynagradza wąchanie smrodów rozsiewanych przez gnojówki. Smród
gnojówki też jest spektakularny…
Ostatnio strasznie narzekałam, że nie będzie kwiatów
jednorocznych, na które tak czekałam zimą i wiosną. I przez pół lata. Na
szczęście są. Groszki, ostróżki, nagietki już od dłuższego czasu, ale widzę, że
udały się też czarnuszki, smagliczka, szarłat zwisły i werbena patagońska.
Czekam dalej, bo następnych kilka okazów ma rozkwitnąć, ale to jeszcze kilka
tygodni. Ozdobne też podlewam gnojówką z pokrzywy, o czym poprzednio
wspominałam, a nie wiedziałam jaki będzie efekt tych zabiegów. Otóż efekt jest
bardzo dobry – zazieleniło się, rośnie, wypuszcza pączki. Wszystko jak należy.
Mam teraz problem z mszycami na fasolce szparagowej –
tycznej. Planuję opryskać kolonie mszyc wywarem z czosnku. Można gnojówką z
pokrzywy, ale mimo wszystko czosnek będzie miał lepszy zapach. Jeśli się nie
uda, to będę musiała użyć silniejszych środków – od pokrzywy mszyce pewnie
zdechną, ale co wtedy ze mną – nie wiadomo :-)
Tak czy inaczej – lato trwa, na trawie odbywają się pikniki
śniadaniowe, a przy grillu – obiady i kolacje. Siedzimy sobie w niedzielne przedpołudnie,
a zapylacze niestrudzenie pracują – kwiaty przyciągają pszczoły, pszczolinki i
trzmiele. Cieszę się, że posiałam specjalnie dla nich facelię, którą
uwielbiają, a przy okazji zatrzymają się na kwiatach ogórków, pomidorów i
jeżyn. Teraz zapylacze mają swoje śniadanko – a my swoje.